I gdzie ta miłość... aż po grób?

2018-04-08 12:00:00(ost. akt: 2018-04-08 12:05:59)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Dzisiaj rozpada się prawie co drugie małżeństwo. Z danych wynika, że najwięcej rozwodów jest na Warmii i Mazurach oraz w Lubuskiem. Czy jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze? A może nie potrafimy kochać aż po grób? Spytaliśmy Was o powody rozstań.
To u nas, jak podaje GUS, na 10 tys. osób przypada 18,5 rozwodów. Tak samo jest w Lubuskiem. Średnia krajowa to 16,5. To 2661 spotkań na sali rozpraw w ciągu roku. Na głowę bijemy też inne województwa pod względem rozwodów w miastach. Tu na 10 tys. mieszkańców są 22,2 rozwody. W Olsztynie współczynnik wynosi 19,1. Średnia krajowa to 19,5. Na wsiach jest spokojniej — 13,2. Dane dotyczą 2016 roku. Dla przykładu, w 2016 istniało w naszym województwie 316,5 tys. małżeństw. W 2011 było ich 327,8 tys.

— Nasi dziadkowie potrafili wytrzymać ze sobą aż do końca — mówi Marta, licealistka. — Przykładem byli moi dziadkowie. To nie znaczy, że nigdy się nie kłócili, po prostu dla nich ta małżeńska przysięga coś znaczyła. Obietnica złożona przed ołtarzem i Bogiem była najważniejsza. Ważniejsza niż wszystkie fochy i złości.
— Myślę, że problem polega na tym, że obecnie małżeństwa zawierane są zbyt szybko i zbyt beztrosko — twierdzi pan Adam, mieszkaniec Węgorzewa. — Mam za sobą 30-letni staż małżeński. Oczywiście nie zawsze było różowo. O wiele rzeczy musieliśmy z żoną walczyć, ale też i wiele rzeczy jakoś bardziej cieszyło. Czasami mam wrażenie, że ludzie pobierają się myśląc tylko o tym, że teraz jest fajnie. Gdy pojawia się pierwszy zakręt rezygnują. Chyba nie do końca rozumieją przysięgę.

— Wiele kobiet ma zbyt duże parcie na ślub — uważa Ania, świeżo upieczona żona. — Mam pewne rozeznanie w tym temacie, tym bardziej, że niedawno sama wychodziłam za mąż. Chcąc nie chcąc trochę w ten szał przedślubny wsiąkłam i miałam okazję przyjrzeć się innym. Najpierw pogoń za wymarzoną suknią, później planowanie idealnej oprawy, niby wielkie emocje, ale gdzieś brakowało radości z tego wszystkiego. Dla wielu dziewczyn ślub był tak wielkim stresem, że czekały tylko do końca uroczystości. Nie tak to powinno wyglądać.

W 2016 na Warmii i Mazurach zawarto 6700 związków małżeńskich. To o 3 proc. mniej niż w 2015 i o 33 proc. mniej w porównaniu z 2008 rokiem. Podobna tendencja jest w całym kraju. Młodzi ludzie odkładają decyzję o legalizacji związku, a przez to zmniejsza się liczba zawieranych małżeństw. Zwiększa się jednak liczba rozwodów. W porównaniu do 2000 roku mamy wzrost rozstań aż o 44,1 proc. Gdzie ta miłość aż po grób?

— Mamy wizję małżeństwa jako miejsca zapewniającego szczęście, bezpieczeństwo i satysfakcję. A potem okazuje się, że jest inaczej. Pojawia się nie tyle chęć, ile nawet przymus psychiczny rozstania — mówi prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, autor książki „Małżeństwo: początek i koniec”. — W wielu przypadkach decydujemy się na ślub pochopnie, ale nie zawsze. Ludzie żyją dziś na kocią łapę, budzą się przy sobie i przestają udawać przed sobą. To pomaga. Gdyby nie to, rozwodów byłoby jeszcze więcej, bo znalibyśmy się mniej.
Zdaniem profesora, w Polsce nie jest jeszcze tak źle. Na tle Europy Zachodniej, a zwłaszcza Północnej, jesteśmy oazą stabilnych małżeństw. Na szczęście część osób, która w miarę wcześnie się rozstaje, raz jeszcze zakłada związek. A jak wypada Warmia i Mazury?

— Tu pary nie różnią się znacznie od reszty kraju. Są bardzo podobne do tych, które żyją na przykład w Łodzi — dodaje demograf.
Najczęściej rozstają się małżeństwa ze stażem od pięciu do dziewięciu lat. Często rozwodzą się też osoby, które mają już odchowane dzieci. Na przykład mężczyzna porzuca żonę dla młodszej partnerki. Dzieje się to nawet po ponad 20 latach wspólnego pożycia. W przypadku małżeństw z kilkuletnim stażem najczęstszą przyczyną rozwodów jest tzw. niezgodność charakterów. Z tego powodu rozpada się aż 41 proc. związków.

— Uważam, że niezgodność charakterów to wymówka — zauważa Robert, który rozwiódł się dwa lata temu. — Łatwiej podać taki powód, niż prać brudy w sądzie. Wiele par rozwodzi się za porozumieniem stron, chociaż to nieprawda. Kij zawsze ma dwa końce, ale jeden jest zazwyczaj ostrzejszy. Mam wielu znajomych, którzy się rozwiedli. Według mnie najczęściej winna jest zdrada. W moim przypadku tak było. W małżeństwo wkrada się nuda, którą zagłusza się nową znajomością. Gdy potem to wyjdzie na jaw, rzeczywiście jest niezgodność charakterów. Ale nie to jest powodem rozpadu małżeństwa. To przede wszystkim brak troski o to, żeby nuda nigdy się nie pojawiła. Za często odpuszczamy.

— Rozwiodłam się z mężem, bo zaczał pić — wspomina pani Agnieszka, mieszkanka Węgorzewa. — Najpierw to było "piwko z kolegami", później piwko było już w domu, a z czasem w domu było nie tylko piwko, ale i koledzy. Tolerowałam te wybryki zbyt długo, dawałam drugie i dziesiąte szanse, prosiłam, groziłam, odchodziłam i wracałam – na chwilę było lepiej, ale i tak zawsze kończyło się tak samo. Po któryms odejściu przyjaciółka poleciła mi wizytę u psychologa. Zachęcałam męża żeby poszedł ze mną. Na jednym spotkaniu był, na resztę nie przyszedł. Ja zostałam i dzięki temu mogłam lepiej zrozumieć co się wokół mnie dzieje. Po odbytej terapii miałam wreszcie siłę by odejść i zacząc życie na nowo. Czy żałuję swojego małżeństwa? Nie, bo miało wiele pięknych chwil, ale nie żałuję też, że odeszłam. Zaczęłam nowe i szczęśliwe życie.

Zdrada winna jest 21,9 proc. rozwodów. Ale winny jest też alkohol — 16,7 proc. i pieniądze — 7,5 proc. I to właśnie może być problem naszego regionu, bo zarabiamy najmniej w Polsce. Mamy też największe bezrobocie. To na pewno rzutuje na związek.
Najwięcej rozwodów jest wśród małżeństw, które mają dzieci — 58,7 proc. Im więcej dzieci, tym rozwodów mniej. Natomiast, i tu ciekawostka, przeciętna wartość zasądzonych alimentów na Warmii i Mazurach wynosi 698,96 zł. To wynik bliski średniej krajowej.
— Jesteśmy coraz starsi, kiedy decydujemy się na ślub, ale jednocześnie coraz mniej dojrzali — podkreśla prof. Piotr Szukalski. — Mamy większe oczekiwania niż rodzice i dziadkowie. Chcemy szczęśliwego życia, ale nie wiemy, czym jest to szczęście. Babcie na to pytanie odpowiedziałyby bez zastanowienia: szczęście to mąż, który mało pije i rzadko bije. W naszych realiach szczęście definiuje się inaczej.
(Ada Romanowska, mk)


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5