Krosna to prawdziwe antydepresanty

2017-05-13 07:43:17(ost. akt: 2017-05-13 07:55:43)

Autor zdjęcia: Daniel Podolak

Monika Burak to 39-letnia węgorzewianka, która prowadzi pracownie tkactwa w Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie. Ta niezwykle zdolna kobieta pasjonuje się tkaniem odkąd pamięta. Jedno z najstarszych rzemiosł na świecie stało się już rodzinną tradycją. Zapraszamy do wywiadu z artystką.
Jak to się stało, że tkactwo w twoim życiu zajmuje tak ważna rolę?
— W naszej rodzinie to zajęcie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Moja babcia była tkaczką w Ukcie pod Wojnowem, w tamtejszych zakładach tkackich. Moja mama tkała odkąd pamiętam. Ja również nauczyłam się tego fachu przy niej, a teraz przechodzi to na moją dziesięcioletnią córkę - Kingę. Córka potrafi już wykonać prosty splot płócienny i prosi o kolejne wskazówki do czegoś bardziej ambitnego, jak tkanina dwuosnowowa. Całe zeszłe wakacje Kinga uczyła się na deseczce tkackiej "bardek" wykonując na niej np. smycze dla psów, paski, opaski na głowę i wiele innych rzeczy.

Krosna muszą w takim razie przywodzić na myśl wiele ciepłych wspomnień

— Oczywiście. W naszym domu krosno stoi już od lat i jeszcze długo z nami zostanie. Od czasów dzieciństwa pamiętam jak cięłam szmaty i walczyłam z rodzeństwem o nożyczki. Rodzice w ten sposób zarabiali na chleb. Nasza rodzina jest bardzo liczna. Było nas w domu dziesięcioro rodzeństwa więc każdy z nas musiał pomagać przy różnych zajęciach. W domu nigdy się nie przelewało. Ja od najmłodszych lat pomagałam przy cięciu materiałów. W ten sposób tkactwo weszło mi szybko w krew, jednak to nie była kwestia przymusu. Bardzo szybko to pokochałam i stało się to moją pasją. Niektóre moje siostry również tkają. W rodzinie z pewnością będą kontynuatorki tego rzemiosła.

Dzieci patrzą z zaciekawieniem na twoją pracę?

— Ilekroć mamy jakieś pokazy, to jestem oblężona maluchami z każdej strony. Rzadko zdarza mi się wtedy spokojnie usiąść przy krosnach, bo każde dziecko chce się przyjrzeć i również przy nim usiąść. To dla dzieci całkowita nowość. Gdy widzą jak powstaje konkretna tkanina patrzą na to z ogromnym zaciekawieniem.

Czym jest dla Ciebie praca na krosnach? Co cię w tym ujęło?
— To dla mnie prawdziwe antydepresanty i lekarstwo na wszystko. Gdy tylko przy nich zasiadam, cofam się do czasów dzieciństwa i czuję spokój. Jestem od nich uzależniona. Gdy oddaję się swojej pracy szybko odcinam się od otaczającej rzeczywistości. Najlepszy sposób na ostudzenie herbaty to taki, gdy usiądę przy krośnie. Piję ją wtedy zimną (śmiech). Kocham to co robię, przede wszystkim dlatego, że kojarzy mi się z dzieciństwem. W moim domu na każdym kroku leżały materiały, nitki i różne narzędzia. To wszystko sprawiło, że nie potrafię przejść obojętnie obok tkaniny, która wyszła spod krosna.

Co najczęściej powstaje na krosnach?

— Na krośnie można utkać rozmaite tkaniny. Płócienny splot służy do tkania płótna lnianego lub bawełnianego. Z takiego płótna szyto ściereczki, ubrania, pościel czy ręczniki. Tą samą metodą tka się szmaciaki. Ze starych, niepotrzebnych ubrań tka się ozdobne dywaniki na podłogę. Szmaciaki nie służą tylko do kładzenia na podłogę, ale i na meble. Utkanie szmaciaka jest najprostsze. Wyższa szkoła jazdy to tkanina dwuosnowowa, ponieważ zakłada tkanie dwóch tkanin splotem płóciennym. Można wtedy utkać rozmaite motywy, które niegdyś wręczano w prezencie np. młodej parze lub myśliwym. Można tkać jedną tkaninę wielonicielnicową. Nitek jest wtedy więcej niż w zwykłym splocie. Bardzo piękne serwety wychodzą z tych wzorów. Rękodzieło ma teraz swoje pięć minut, Szmaciaki nadają się do wszystkiego. Moja mama tka z tych szmaciaków różne rzeczy. Czasem wysusza zioła i układa je na materiale i zszywa ich boki. Ostatnio utkałam dwuosnowową tkaninę dla klubu łowieckiego Cyranka z okazji 75-lecia. Poza okolicznościowymi zamówieniami robię też zamówienia dla komercyjnych celów.

Zapewne masz na swoim koncie wiele konkursów?
— Brałam udział w wielu konkursach. Zdobyłam trochę nagród. Kilka lat temu brałam udział w konkursie na pamiątkę Warmii i Mazur w Olsztynie. Zajęłam wówczas drugie miejsce. Teraz szykuję się ponownie do konkursu, by móc utkać coś specjalnego. Z najważniejszych konkursów w jakich brałam udział wymieniłabym I miejsce Regionalnej Wystawy Rękodzieła Artystycznego po Warmińsko-Mazurskiej Ziemi w 2014 roku w Kętrzynie, II miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Tkaczy "Wartko tkać" w Złocieńcu, wyróżnienie w Ogólnopolskim Konkursie – Tkanina Ludowa w Białymstoku w 2013 roku oraz II miejsce w Konkursie Pamiątka Regionalna i Lokalna Obszaru LGD MM w Orzyszu 2013 roku. Z kolei moja moja mama otrzymała niedawno nagrodę im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej. To najwyższe wyróżnienie w naszym kraju dla twórcy ludowego. Warto dodać, że nagroda została ustanowiona w 1974 r.

Dziękują za rozmowę i życzę wielu sukcesów



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Warmiak #2244270 | 178.36.*.* 13 maj 2017 10:09

    PANI MONIKO , GRATULUJEMY! A MOŻE JAKIEŚ KURSY, WARSZTATY UDAŁOBY SIĘ PRZEZ PANIĄ PRZEPROWADZIĆ DLA CHĘTNYCH! PROSIMY!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5