Uśpieni - recenzja filmu
2017-03-04 09:26:46(ost. akt: 2017-03-04 09:30:51)
Teoretycznie w filmie Johna Pogue mamy wszystko to, co idealnie sprawdza się w tradycyjnym filmie grozy o okultystycznych inklinacjach. Pozornie ciekawa opowieść o demonicznym opętaniu zamieniła się tu w całkiem „niestraszny” film.
Akcja rozgrywa się w latach siedemdziesiątych w Anglii i opowiada o nękanej psychicznie młodej kobiecie Jane Harper (Olivia Cooke), która dobrowolnie poddaje się niekonwencjonalnej terapii prowadzonej przez grupę studentów, którymi opiekuje się profesor Joseph Coupland (Jared Harris). W trakcie leczenia z użyciem hipnozy dochodzi do manifestacji skrywanych w bohaterce telekinetycznych sił. Ich źródło jak się okazuje – ku przerażeniu grupy i profesora – nie pochodzi z naszego świata.
Teoretycznie w filmie Johna Pogue mamy wszystko to, co idealnie sprawdza się w tradycyjnym filmie grozy o okultystycznych inklinacjach. Mamy więc odseparowaną od reszty świata grupkę bohaterów, wyrzuconego za nawias uniwersyteckiej socjety, szalonego naukowca, niewinną bohaterkę nawiedzoną przez złego ducha i wreszcie motyw kultu. Gdy dodamy do tego jeszcze reżysera, który ma pewne doświadczenie w straszeniu widza, sukces powinien być gwarantowany. Pech jednak chce, że dzieje się odwrotnie.
„Uśpieni” to aktorsko i wizualnie całkiem przyzwoicie rozegrany spektakl, w którym zabrakło dobrego tylko dobrego scenariusza. Reżyser na początku podroczył się nieco z widzem, podsuwając mu pod nos garść upiornych dźwięków i operatorskich trików, ale szybko okazało się że to zwykłe kapiszony. Szkoda. Pozornie ciekawa opowieść o demonicznym opętaniu – z wpisaną w tło historią kultu Lilith – zamieniła się tu w przeraźliwie nudny i pompatycznie umelodramatyzowany „niestraszny” film.
(dp)
(dp)
Czytaj e-wydanie ">kliknij
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez