"Autopsja Jane Doe" – recenzja filmu

2017-02-03 18:00:00(ost. akt: 2017-02-03 13:01:50)

Autor zdjęcia: materiał prasowy

Autopsja Jane Doe w reżyserii André Øvredal to szczery ukłon w stronę tradycyjnego i poczciwego kina grozy. Norweg zamieścił w swoim pierwszym amerykańskim filmie, wszystko to co kochamy w przyzwoitym horrorze, czyli doskonale budowane napięcie i poczucie niepewności.
Tommy Tiden (Brian Cox) razem z synem jest koronerem w sennym, amerykańskim miasteczku. W prowadzeniu rodzinnego biznesu pomaga mu dorastający syn, Austin ( Emile Hirsch). Pewnego wieczora szeryf przywozi do ich zakładu zwłoki niezidentyfikowanej, młodej kobiety. Sprawa odnalezienia przyczyny zgonu jest bardzo pilna przez co Austin rezygnuje z randki i postanawia pomóc ojcu. Tuż po przystąpieniu do sekcji zwłok, zaczynają dziać się bardzo dziwne i niewytłumaczalne rzeczy. Kobieta, której autopsję mają przeprowadzić okaże się istotą nie z tego świata.

W swoim pierwszym amerykańskim filmie André Øvredal nie ucieka się do fajerwerkowych efektów specjalnych ani tym bardziej zabawy z gatunkiem. Narracja w filmie płynie całkiem spokojny i tradycyjnie jednak trzyma w napięciu od samego początku. Wszystkie elementy w tym filmie, od miejsca akcji, grę aktorską po ponury nastrój, muzykę i tajemnicę zostały doskonale skalibrowane. Cała uwaga spoczywa tu na trójce głównych aktorów, czyli Brianie Coxie, Emilu Hirschu i wcielającej się w Jane Doe, Olwen Kelly.

To na tej trójce koncentruje się bezustannie oko kamery, przez co cały film nabiera klaustrofobicznego klimatu. Bohaterowie tej historii pozostają zamknięci w swoim rodzinnym prosektorium podczas nawałnicy. W ciemnych pomieszczeniach przyjdzie im stawić czoło czemuś co nie pochodzi z tego świata. Muszę przyznać, że aktorzy zostali naprawdę dobrze dobrani do tego filmu. Naprawdę miło było zobaczyć Emile Hirsch u boku Briana Cox'a, bez których ten film wiele by stracił. Hirsch jako aktor znakomicie wczuł się w historię filmu. Poza świetnymi aktorami duże brawa należą się scenariuszowi, który poprzez nieskomplikowaną narrację wywołuje dreszcze i niepokój.

Øvredal w swoim filmie nie wymyśla gatunkowo niczego nowego, a jedynie kontynuuje to co najlepsze w horrorze. Wachlarz elementów grozy jest w tym filmie całkiem szeroki. Reżyser straszy nas gasnącym światłem, ciemnymi i ponurymi korytarzami, znikającymi zwłokami, czy choćby burzą. Wszystkie te chwyty znamy doskonale z kina, ale naprawdę mało kto potrafi nimi żonglować w tak zmyślny sposób. „Autopsja Jane Doe” to czysty gatunkowo horror, który z pewnością wywoła u Was dreszcze przerażenia. Polecam!
(Daniel Podolak)

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5